Kolejnego poranka żegnamy się z właścicielami naszego noclegu i wyruszamy w kierunku Parku Narodowego Gran Paradiso do malowniczego miasteczka Cogne. Dalej już bez konkretnego celu. Kusi sam szczyt Gran Paradiso (4061 m n.p.m.) ale musi on poczekać do kolejnej, dłuższej wizyty w tym rejonie. Chcemy tu spędzić maksymalnie 2 godziny, żeby w drodze powrotnej do Turynu odwiedzić kilka inny miejsc. Zgodnie z poleceniami udajemy się do małej wioski Gimlian położonej powyżej Cogne na krótki trekking do punktu widokowego z którego podziwiamy piękny krajobraz na dolinę i całe miasto. Rozkładamy sprzęt, wykonujemy szybkie zdjęcia i kilka przebitek z drona. Czas na herbatę z termosu i posiłek też się znalazł.

Zobaczyć na własne oczy najwyższy szczyt Alp nazywany Dachem Europy

O tym jak dotarliśmy w rejony Mont Blanc  - Trekking Tour du Mont Blanc

Ostatecznie po wschodzie słońca pojechaliśmy do alpejskiej miejscowości Courmayeur znajdującej się u podnóża masywu Mont Blanc. To nasze pierwsze spotkanie z najwyższym szczytem Alp więc emocje sięgały zenitu. Warto dodać, że pod masywem góry możecie się przedostać bezpośrednio do Chamonix-Mont-Blanc we Francji. Naszym celem był jednak 2-godzinny trekking krótkim odcinkiem Tour du Mont Blanc. Parkujemy przy ulicy Val Sapin. Dalsza podróż do parkingu Bertone była niemożliwa przez zalegający śnieg. Przygotowaliśmy wszystkie niezbędne rzeczy, zabraliśmy plecaki i dalej ruszyliśmy pieszo. Naszym celem był punkt widokowy z którego będziemy podziwiać cały masyw Mont Blanc i okolice. Usytuowany jest on na szlaku TMB powyżej schroniska Bertone II na wysokości 2000 m n.p.m. Odwiedziliśmy to miejsce w lutym, dlatego nie mogliśmy liczyć na gościnę bezpośrednio w schronisku. Większość z nich jest zamknięta przez całą zimę aż do czerwca. Przed nami 700 metrowe przewyższenie prowadzące trawersem zbocza. Trasa prawie w całości prowadzi poniżej wysokości linii drzew, więc raczki i kije trekkingowe były wystarczające. Odcinek krótki ale intensywny, cały czas pod górę. Od połowy drogi możemy podziwiać z góry widok na miejscowość Courmayeur oraz charakterystyczny z tej strony wierzchołek szczytu Mont Chetif (2343 m n.p.m.). Pamiętajmy, że szlaki we Włoszech oznaczone są numerami na żółtym tle, a nasz wyjątkowo skrótem TMB. Po wyjściu z linii drzew docieram do schroniska imienia Giorgio Bertone, znanego włoskiego alpinisty. Stąd już ostatni odcinek naszej trasy jednak trochę bardziej wymagający. Na dzień dzisiejszy zapowiedziano lawinową 3-kę, grubość pokrywy śnieżnej 150cm, śnieg mokry. Ostatnie metry naszego odcinka pokonuje torując drogę. Zapadam się w śnieg do pasa. Zatrzymuje się, jestem na miejscu! Mogę podziwiać w całej okazałości szczyt Mont Blanc (4807 m n.p.m.). Niesamowite uczucie… Z tego miejsca rozpościera się przepiękna panorama na całą okolicę: masyw Mont Blanc, Dolinę Val Ferret, Courmayeur oraz w oddali Park Narodowy Gran Paradiso. Naprawdę miejsce godne polecenia. Strzał w 10 z wyborem trasy zaplanowanej na pierwszą połowę dnia. Ograniczeni czasowo nie czekamy ani chwili, rozkładamy sprzęt w celu uwiecznienia materiału foto-video. 

 

Trasa prowadzi dalej do schroniska Waltera Bonattiego. Jeszcze bardziej znanej postaci włoskiego alpinizmu. Wytyczył on wiele nowych szlaków w Alpach, między innymi na Mont Blanc. W przypadku lepszych warunków polecam ją każdemu, ponieważ jest to jeden z najpiękniejszych krajobrazowo odcinków włoskiego TMB.

 

Po uwiecznieniu tych chwil i nacieszeniu oczu widokami, wracamy tą samą drogą do naszego samochodu. W drugiej części dnia chcieliśmy być wyżej i bliżej najwyższego szczytu Alp. Sprawdziłem prognozowaną pogodę w serwisie Ventusky. Warunki pogodowe sprzyjające, widoczność dobra, więc przyspieszyliśmy tempa w drodze powrotnej. Nasza jakże krótka przygoda z TMB dobiegła końca ale nie żałujemy ani jednego przebytego metra.

Sacra di San Michele  - Ostatnie kadry, czyli wisienka na torcie przed powrotem do Polski 

Cała ekspozycję zamyka sala królów, która dosłownie przyprawiła mnie o ciarki. Niesamowita aranżacja pomieszczeń, która została przygotowana przez słynnego włoskiego scenografa, laureata Oscara – Dante Ferrettiego. W zaciemnionym pomieszczeniu z lustrami na ścianach, marmury wdają się w prawdziwą grę kolorów. W sali królów znajduje się bogata wystawa posągów odnalezionych w świątyni Mut w Karnaku. Możemy tu podziwiać m. in, monumenty Ramzesa II i Setiego II.

Moją wypowiedz zakończę cytatem Jean-François Champollion: "Droga do Memfis i Teb wiedzie przez Turyn".

Czyżby kierunek kolejnych wyjazdów?

Turyn to miasto do którego chciałem przyjechać ze względu na zamiłowanie do włoskiego calcio i klubu piłkarskiego Juventus. Udało się! Na wstępie zaznaczę, że nie będę tu pisał o wszystkich atrakcjach dostępnych na miejscu. Opiszę po krótce naszą trasę jaką zrealizowaliśmy podczas styczniowej wizyty. Zwiedzanie miasta zaczęliśmy jeszcze tego samego dnia po powrocie z Doliny Aosty. Komunikacją miejską dojechaliśmy do ścisłego centrum. Wysiadamy przy placu Carllo Emanuele II i kierujemy się na północny-zachód ulicą Via Maria Vittoria. Po drodze mijamy największą budowlę sakralną Turynu, Chiesa di San Filippo Neri. Kościół zbudowany w połowie XVII w. zachwyca swoim barokowym ornamentem. Przechodząc tędy nie sposób go nie zauważyć. Idąc dalej dochodzimy do słynnego placu San Carlo, jednego z głównych skwerów miejskich. Prezentuje się bardzo imponująco, pełno tu monumentalnych budowli, które cieszą oko.

 

Następnie wkraczamy na Via Roma, czyli najbardziej imponującą ulicę zabytkowego centrum Turynu. Łączy ona pięknie zachowaną kolumnadą Piazza San Carlo z Piazza Castello. Wzdłuż ulicy nie zabrakło również ekskluzywnych butików. Jednak nie przyjechaliśmy tu na zakupy :) Niedziela wieczór to idealny moment na spacer w te miejsca. Udało nam się uniknąć tłumu oraz porannego zgiełku miasta. Tylko cisza, spokój i delektowanie się historią. Po przejściu przez Via Roma trafiamy na Piazza Castello. Plac został zbudowany około I w. n.e. Mieści on różne zabytki, m. in. kompleks architektoniczny Palazzo Madama, Teatro Regio i dwa dwory po dwóch stronach Via Garibaldi. Mnie osobiście zaciekawiła Katedra św. Jana Chrzciciela, która umiejscowiona obok Pałacu Królewskiego. To właśnie w niej  przechowywany jest Całun Turyński. Można go zobaczyć tylko jedynie podczas tzw. ,,wystawienia’’ – ostensione. Zazwyczaj wystawienia publiczne są realizowane podczas szczególnych okazji. Ostatnie z nich miało miejsce 3 kwietnia 2021 roku, w Wielką Sobotę. Kolejna data nie jest jeszcze znana.

 

W ostatni dzień odwiedziliśmy park Valentino znajdujący się  w bezpośrednim kontakcie rzeki Pad. Na terenie parku oprócz pięknego Castello del Valentino możemy również odwiedzić fontannę dei 12 Mesi przedstawiającą Posejdona i 12 muz symbolizujących kolejne miesiące roku. W parku znajduje się również późnośredniowieczna wioska Borgo Medievale, a dokładnie jej reprodukcja wybudowana w połowie XIX w. na potrzeby Expo w 1884 roku. Odwzorowano tu domy mieszkalne, kościoły, ulice, place i fontanny z epoki. Całość otaczają ufortyfikowane mury, a do środku prowadzi wejście przez obronną wieżę. Poszczególne budowle są inspirowane głównie zamkami zbudowanymi na terenie Piemontu i doliny Aosty prezentują wszystkie style architektoniczne regionu.


Na koniec zostawiłem moim zdaniem najciekawszą atrakcją Turynu, którą udało mi się odwiedzić, a dokładnie Muzeum Egipskie. Jest to jedyne poza Kairem muzeum poświęcone wyłącznie starożytnemu Egiptowi i drugie co do ważności i wielkości zbiorów (ponad 10 tys. eksponatów). Powstało w wyniku zainteresowania kulturą egipską władców z rodu Savoia. Muzeum przedstawia eksponaty związane z kulturą i historią antycznego Egiptu. Wśród zbiorów można podziwiać między innymi posągi faraonów, egipskich bogów, a także rzeźby i przedmioty ukazujące życie codzienne Egipcjan. Muzeum jest bardzo dobrze zorganizowane. Całość zbiorów przedstawiona jest w sposób chronologiczny. Przechodząc przez kolejne sale muzealne zasięgamy informacji o kolejnych dynastiach. Nie sposób określić, które z eksponatów zrobiły na mnie największe wrażenie. Czułem się trochę jak Indiana Jones znajdując komnatę z Arką Przymierza. W pamięci zapadło mi długie pomieszczenie muzealne w którym rozwinięta była w pełni zachowana Księga Umarłych, papirus Iuefankha o długości niespełna 19 m, zawierający prawie dwieście rozdziałów. W swojej zawartości obejmujących teksty, rysunki, pieśni, opisy przygotowania zmarłego do przejścia w zaświaty. Ponadto kilka pełnych grobów, które zostały odnalezione w stanie nietkniętym, a ich zawartość można było podziwiać na przysłowiowe wyciągnięcie ręki.

Park Narodowy Gran Paradiso i Dolina Aosty

Turyn - Stolica Piemontu nie jedno ma imię

Od zamku dzieli nas kilka kilometrów do stolicy najmniejszego włoskiego regionu Doliny Aosty. Alpejskie miasto zostało założone w 25 r. p.n.e. przez Oktawiana Augusta i nazwane jako Augusta Praetoria Salassorum. Znajdziemy tu  pozostałości budowli z czasów rzymskich - ruiny bramy miasta, amfiteatru murów miejskich, forum, świątyń oraz łuku triumfalnego Augusta. Wokół  Aosty mamy dostępnych ponad 140 km tras narciarskich o różnym poziomie trudności. To bardzo urokliwe miejsce otulone górami, które serdecznie zachęcam odwiedzić.

 

Zwieńczeniem naszej podróży przez Dolinę Aosty jest monumentalna fortyfikacja usytuowana na granicy doliny. Fort w Bard, którego początki sięgają VI w. n.e. został zbudowany na wzgórzu w wąskim przesmyku doliny pomiędzy wysokimi zboczami gór oraz przepływająca obok rzeką. Stanowił on strategiczny punkt tego regionu. Twierdza broniła dostępu do całego półwyspu Apenińskiego. Chociażby przed najazdem Napoleona Bonaparte w maju 1800 roku, którego wojska oblegały twierdzę przez okres dwóch tygodni. Realizowano tu również zdjęcia do filmu Avenger Age of Ultron. Sami zobaczcie jak to wygląda!

Valle D'Aosta to naprawdę malowniczy region północnych Włoch. Obszar z bogatą historią co widoczne jest w lokalnej architekturze, sztuce czy kuchni. Znajdziecie tutaj bajkowe krajobrazy i niezliczoną ilość zamków i fortec rozsianych po całym obszarze. My zatrzymaliśmy się w dwóch miejscach. Pierwszy zamek to Castello di Aymavilles otoczonym winnicami wzdłuż drogi do Aosty. Położony w centrum miasteczka Aymavilles. W swoim wyglądzie zewnętrznym koncentruje fazy średniowiecza i baroku, będący wynikiem inicjatyw architektonicznych różnych członków rodziny Challant. Dostosowywali oni na przestrzeni wieków budynek do potrzeb i gustów czasu. Obecnie po zakończonej renowacji i modernizacji został on udostępniony zwiedzającym jako muzeum. 

 

Kolejnego poranka żegnamy się z właścicielami naszego noclegu i wyruszamy w kierunku Parku Narodowego Gran Paradiso do malowniczego miasteczka Cogne. Dalej już bez konkretnego celu. Kusi sam szczyt Gran Paradiso (4061 m n.p.m.) ale musi on poczekać do kolejnej, dłuższej wizyty w tym rejonie. Chcemy tu spędzić maksymalnie 2 godziny, żeby w drodze powrotnej do Turynu odwiedzić kilka inny miejsc. Zgodnie z poleceniami udajemy się do małej wioski Gimlian położonej powyżej Cogne na krótki trekking do punktu widokowego z którego podziwiamy piękny krajobraz na dolinę i całe miasto. Rozkładamy sprzęt, wykonujemy szybkie zdjęcia i kilka przebitek z drona. Czas na herbatę z termosu i posiłek też się znalazł.

Jeszcze wyżej, jeszcze bliżej, czyli zachód słońca na szczycie Punta Helbronner 

Kolejną atrakcją zaplanowaną na ten dzień była wizyta na szczycie Punta Helbronner (3462 m n.p.m.). Zamarzyłem sobie, żeby zobaczyć zachód słońca z masywu Mont Blanc z widokiem na całe pasmo górskie tej części Alp. Mocno ograniczeniu czasowo skorzystaliśmy z usług SkyWay Monte Bianco. Udało nam się wyrobić na ostatnią kolejkę linową w tym dniu, która wystartowała o godzinie 15:00 z dolnej stacji w miejscowości Courmayeur. Na nasze szczęście bilety były jeszcze dostępne w kasie - koszt to 59 EUR od osoby w dwie strony (składając zamówienie on-line można zaoszczędzić 4 EUR). Warto zwrócić uwagę, że godziny pracy kolei są dłuższe tylko w weekendy i w trakcie zimy ostatnia kolejka na dół zgodnie z rozkładem odjeżdża o godzinie 16:30.

 

Po drodze na szczyt meldujemy się na stacji pośredniej, Pavillon (2,173 m n.p.m). Chwila przerwy na kawę w restauracji z pięknym widokiem na okolicę oraz charakterystyczny lodowiec u podnóża Mont Blanc. Na tarasie widokowym umieszony został historyczny wagon kolejki, który w porównaniu do dzisiejszych panoramicznych kapsuł obracanych w trakcie jazdy o 360 stopni, mieścił dosłownie kilka osób.

 

O godzinie 15:40 dojeżdżamy drugą kolejką na górną stację. Z niej wychodzimy na platformę widokową z niesamowitym krajobrazem na całą okolicę. Z jednej strony mamy widok na Francje z drugiej na Włochy. W oddali wyłonił się Matterhorn (już nie tak charakterystyczny jak doliny Mattertal w Szwajcarii), Park Narodowy Gran Paradiso ze szczytem o tej samej nazwie, a najbliżej nas przysłonięty chmurami Mont Blanc. Na szczycie przywitał nas porywisty wiatr i temperatura -8 stopni Celsjusza. Nie przeszkadza nam całkowicie w kontemplacji. Oczekujemy na zachód słońca.

 

Warto dodać, że tego miejsca można kontynuować podróż jednymi z najbardziej charakterystycznych kolejek górskich w Europie w stronę popularnego i jakże wpadającego mi w oko szczytu Aiguille du Midi (3842 m n.p.m.) a następnie do Chamonix we Francji. Poniżej zamieszczam grafikę z pełnym przebiegiem trasy:

 

źródło: www.chamonix.net

 

W niecałą godzinę zamykamy swoją obecność na szczycie. Zadowoleni wracamy do Introd na umówioną degustację lokalnych win, serów i mięsa u właścicieli naszego noclegu. Marco prowadzi rodzinną winiarnie kontynuując tradycje zapoczątkowane w XIX w. Mi osobiście przypadło do gustu wytrawne Pinot Gris przechowywane w drewnianych beczkach.

Swoją przygodę zaczęliśmy od zakupu biletów lotniczych do Turynu z oferty irlandzkich linii lotniczych Ryanir. Cena bardzo okazyjna, ponieważ za lot w dwie strony z Wrocławia to koszt 76 PLN od osoby. Dodatkowo opłata za bagaż nadawany aby przetransportować takie rzeczy jak kije trekkingowe, raki, raczki, statyw. Do sedna. Od tego momentu skupiłem się na przygotowaniu planu naszej 4-dniowej wycieczki do Italii. Położenie stolicy Piemontu otworzyło nam możliwość szybkiego transportu w kierunku Alp do Doliny Aosty. Polecam wypożyczenie samochodu bezpośrednio na lotnisku, ponieważ w ten sposób unikamy podróży w głąb miasta i zaoszczędzimy cenny czas. Zwiedzanie Turynu pozostawiliśmy na drugą część wycieczki.

 

Jako naszą bazę wypadową wybraliśmy Pensjonat „Lo Triolet w miejscowości Introd. Sam budynek został zbudowany w XVII w. i utrzymany w stylu górskim - drewnie i kamieniu. Jest on świetnie zlokalizowany. Do miejscowości Aosta w której znajdziecie dużo zabytków z czasów rzymskich oraz Parku Narodowego Gran Paradiso dotrzecie samochodem w niecałe 40 minut. Właściciele pensjonatu Paola i Marco to bardzo mili i gościnni ludzie. Przedstawili nam kilka propozycji wycieczek na nasz drugi dzień pobytu. Informacje dla nas tym bardziej cenne, ponieważ część tras musieliśmy wykluczyć ze względu na porę roku w jakiej przyjechaliśmy w to miejsce. Powiedzmy sobie szczerze, nie jesteśmy alpinistami.

 

Niezależnie od tego plan na pierwszy dzień naszej przygody był już ustalony w mojej głowie jeszcze w Polsce. Plan dość elastyczny aby zareagować odpowiednio na zmieniającą się pogodę, więc kilka alternatywnych wycieczek miałem również przygotowanych.

Włoskie Alpy -  Mont Blanc

© 2019 Kamil Wójcik. All Rights Reserved.

Włoskie Alpy - Mont Blanc

 

Wróć

 

Zapraszam Was na zapoznanie się z relacją foto-video z naszego wyjazdu do stolicy Piemontu i Doliny Aosty.

Na zakończenie wyjazdu odwiedziliśmy ostatnią z atrakcji tego regionu, która góruje nad Turynem i całą okolicą. Sacra di San Michele, czyli jedna z najpiękniej położonych świątyń Europy. Zlokalizowana jest ona na szczycie góry Pirchiriano (962 m n.p.m.), około 40 km na zachód od Turynu. Otoczona obłokami robi wrażenie jakby zawisła w powietrzu. Przy dobry warunkach atmosferycznych całość dopełnia widok Alp Zachodnich. Do opactwa benedyktynów wybieramy się na zachód słońca. Do przejechania mieliśmy solidny kawałek pod górę wąską drugą asfaltową. Różnica wysokości pomiędzy widocznymi u podnóża góry wioskami a klasztorem jest naprawdę znacząca. Po dojeździe na parking przy Piazzale Croce Nera udajemy się utwardzoną drogą, lekko pod górę. Do celu mamy około 800m. Wokół panuje aura późnej, szarej jesieni, słońce ukryło się za ciemnymi chmurami. Stworzyło to bardzo tajemniczą atmosferę i dodało nutkę dreszczyku, którą  zainspirowany był Piemończyk Umberto Eco, umieszczając tu akcję  powieści „W imię róży“. Opactwo św. Michała Archanioła po godzinie 16:30 było już zamknięte dla zwiedzających. Nie przeszkodziło nam to w zrobieniu kilku ujęć z lotu ptaka ;)